Obserwatorzy

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Coś z desek....

Właściwie to nawet nie bardzo wiem jak to coś nazwać , ale mnie się podoba :) . Kiedy wymienialiśmy okna w domu w pokoju mojej starszej córci Marty pod oknem została tak goła ściana która nieciekawie wyglądała , ale w związku z tym ,że planowaliśmy remont to zakryliśmy ją czasowo takimi deseczkami . Jakiś czas temu remont zakończony , dziura załatana a deseczki zostały . Miały wylądować na śmietniku , ale jakoś tak przechowałam i kilka dni temu narodziła się koncepcja co z nimi zrobić . Wstałam dziś pełna energii ( sama nie wiem skąd się wzięła po trzech nocnych pobudkach na gilu , gilu) i poczyniłam od rana takie oto coś :)
Zaczęłam od malowania desek bo były z surowego drzewa , potem powstały serduszka :

I dalej już z górki powiesiłam co mi fantazja pod powiedziała :





Pochwalę się jeszcze na koniec ostatnimi zakupami :
Pozdrawiam !

1 komentarz:

  1. Ślicznie sobie wymyśliłaś z tymi deseczkami - naprawdę! Widzę, że jesteś za pan-brat również z igłą (ja niestety nie :). Zakupy bardzo wdzięczne - ja w niedzielę wybieram się na targ staroci i mam nadzieję tez coś upolować.
    Bardzo się cieszę, do wpadłaś do mnie i zostawiłaś miłe słowa. Dzięki i do następnego!

    OdpowiedzUsuń