Było wyjątkowo pracowicie :) Już od jakiegoś czasu chodziła za mną tablica kuchenna , kilka ładnych nawet znalazłam , ale jakoś ceny skutecznie mnie odstraszały , aż w końcu postanowiłam uruchomić nieco wyobraźnie i przytaszczyłam z piwnicy stara tablicę mojej Marty . I właśnie zamierzam zaprezentować dziś skończoną tablicę kuchenną :
Tak wyglądała przyniesiona prosto z piwnicy :
Teraz kolejne etapy pracy :
No i tadam efekt końcowy w miejscu docelowym :)
Uszyłam sobie też dzisiaj tak na deser ptaszka :)
Pozdrawiam serdecznie !
Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw? Trzeba tylko umieć je popełniać! A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień. George Bernard Shaw
biedronki
Obserwatorzy
poniedziałek, 31 stycznia 2011
piątek, 28 stycznia 2011
Decu ....
Dzisiaj mam ochotę wrzucić parę fotek tego co udało mi się dokonać w dziedzinie decu :) . Całkiem sporo swego czasu tego narobiłam , ale co ładniejsze prace się rozeszły , a z niektórych nie jestem jakoś szczególnie dumna , pokażę tylko te ulubione :
poniedziałek, 24 stycznia 2011
Coś z desek....
Właściwie to nawet nie bardzo wiem jak to coś nazwać , ale mnie się podoba :) . Kiedy wymienialiśmy okna w domu w pokoju mojej starszej córci Marty pod oknem została tak goła ściana która nieciekawie wyglądała , ale w związku z tym ,że planowaliśmy remont to zakryliśmy ją czasowo takimi deseczkami . Jakiś czas temu remont zakończony , dziura załatana a deseczki zostały . Miały wylądować na śmietniku , ale jakoś tak przechowałam i kilka dni temu narodziła się koncepcja co z nimi zrobić . Wstałam dziś pełna energii ( sama nie wiem skąd się wzięła po trzech nocnych pobudkach na gilu , gilu) i poczyniłam od rana takie oto coś :)
Zaczęłam od malowania desek bo były z surowego drzewa , potem powstały serduszka :
I dalej już z górki powiesiłam co mi fantazja pod powiedziała :
Pochwalę się jeszcze na koniec ostatnimi zakupami :
Pozdrawiam !
Zaczęłam od malowania desek bo były z surowego drzewa , potem powstały serduszka :
I dalej już z górki powiesiłam co mi fantazja pod powiedziała :
Pochwalę się jeszcze na koniec ostatnimi zakupami :
Pozdrawiam !
niedziela, 23 stycznia 2011
Efekt siedzenia w domu spowodowanego chorobą ;) część 2
Tym razem niestety nie moją chorobą .Chora jest Tosia , najpierw przyplątał się jakiś wirus a co za tym idzie gorączka , katar i kaszel , dziś został już właściwie kaszel i trochę kataru , ale za to efektem gorączki jest paskudna olbrzymia opryszczka która ulokowała się dookoła ust i noska Tośki i wygląda koszmarnie ... więc ,żeby nie straszyć na ulicy zostałyśmy póki co w domu i chyba obie mam już tego dosyć serdecznie .Zresztą to nie jedyny na dziś problem ... dobija mnie już od dłuższego czasu alergia malucha ,a konkretnie AZS , wypróbowałyśmy już z pomocą naszego Pana Doktora wszystkie dostępne leki na to paskudztwo i efekt jest taki ,że Tosia jest uczulona na 3/4 z nich , a te które nam zostały i po których wygląda jako tako (bo dobrze nigdy jeszcze nie było) to tzw. leki starej generacji które maja mnóstwo skutków ubocznych , między innymi upośledzają centralny układ nerwowy , uszkadzają wątrobę i co za tym idzie nie mogą być stosowane długo .Nie mam już pomysłu co robić , wizyta u Pana Doktora w piątek dopiero , a nasza wysypka sięgnęła zenitu , właściwie jeszcze tylko buzia wygląda dobrze ( gdyby zniknęła tak paskudna oprycha ) .Tym o to sposobem nasze noce od jakiegoś czasu kiepskie są , Tosia drzemie , a my z Panem Mężem na zmianę albo wspólnymi siłami musimy drapać coraz to inne części ciała .... Niestety , niestety Pan Mąż dziś rano spakował walizki i zostawił mnie samą z drapaniem ( żeby nie było nie porozumień spieszę tłumaczyć ,że wyjechał na szkolenie na cały tydzień)...już dziś wyciągnęłam sobie farbę do włosów i nie zawaham się jej użyć , bo coś czuję ,że do piątku przybędzie mi siwych włosów . Dobra ... dość marudzenia teraz wkleję fotki tego co udało mi się stworzyć , bo w końcu o tym miała byc notka :) .
Powłoczki na poduszki uszyłam sobie z bieżnika zakupionego za parę złotych w lumpeksie , miał byc ozdoba stołu w jadalni , ale w końcu zdecydowałam ,że bieżników mam kilka , a poduszki totalnie już mi się opatrzyły ... wcześniej wyglądały tak :
Na koniec jeszcze wianek lawendowy , do którego tak na prędce uszyłam dwa serduszka
Muszę to napisać ... przepraszam za jakość zdjęć ... przyznaję się fotograf ze mnie żaden !!!
A teraz życzę miłej niedzieli i pozdrawiam serdecznie :) !
Powłoczki na poduszki uszyłam sobie z bieżnika zakupionego za parę złotych w lumpeksie , miał byc ozdoba stołu w jadalni , ale w końcu zdecydowałam ,że bieżników mam kilka , a poduszki totalnie już mi się opatrzyły ... wcześniej wyglądały tak :
Na koniec jeszcze wianek lawendowy , do którego tak na prędce uszyłam dwa serduszka
Muszę to napisać ... przepraszam za jakość zdjęć ... przyznaję się fotograf ze mnie żaden !!!
A teraz życzę miłej niedzieli i pozdrawiam serdecznie :) !
poniedziałek, 17 stycznia 2011
To co lubię najbardziej ...
Zakochałam się juz jakiś czas temu w drewnianych świecznikach , małych , dużych , pojedynczych i złożonych , szukam wszędzie i kupuje jak tylko wpadnie mi w oko , a potem zabieram się za malowanie . Trochę ich już uzbierałam i dziś pokażę w wersji przed ...
A tutaj już po metamorfozie ....
Mam ich znacznie więcej i ciągle nowe przybywają , ale jakoś jeszcze nie udało mi się wszystkich obfocić :).
Zazwyczaj szukam okazów na targach staroci , ale nie wiem jak u Was , ale tam gdzie ja bywam to jest ich jak na lekarstwo , dobrze ,że jest allegro .
A tak po za dzisiejszym tematem przewodnim , to rozpoczęły się ferie , piękną słoneczną pogodą , a my z Tosią w domku bo moje Słoneczko niestety się rozchorowało i chyba jutro będziemy zmuszone pójść do lekarza .
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających :)
A tutaj już po metamorfozie ....
Mam ich znacznie więcej i ciągle nowe przybywają , ale jakoś jeszcze nie udało mi się wszystkich obfocić :).
Zazwyczaj szukam okazów na targach staroci , ale nie wiem jak u Was , ale tam gdzie ja bywam to jest ich jak na lekarstwo , dobrze ,że jest allegro .
A tak po za dzisiejszym tematem przewodnim , to rozpoczęły się ferie , piękną słoneczną pogodą , a my z Tosią w domku bo moje Słoneczko niestety się rozchorowało i chyba jutro będziemy zmuszone pójść do lekarza .
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających :)
czwartek, 13 stycznia 2011
Trochę za wcześnie ....
Wszystko to jednak dlatego ,że od poniedziałku zaczynają się u nas ferie . Wczoraj odbyły się więc występy przedszkolne z okazji Dnia babci i dziadka . Moja mała dziewczynka pierwszy raz wystąpiła na dużej scenie :). Jakość zdjęć niestety nie najlepsza , ale dumna mama jakoś ze wzruszenia chyba, nie mogła się skupić na fotografowaniu
Moja księżniczka to oczywiście harfistka. Występy bardzo udane , babcie i dziadkowie zadowoleni . Na tym niestety koniec dobrego , bo po występach Tosi musiałam popędzić na wywiadówkę do gimnazjum i tu przestało być różowo . Ciężkie jest życie zbuntowanej nastolatki ... a jej rodziców jeszcze gorsze .
Moja księżniczka to oczywiście harfistka. Występy bardzo udane , babcie i dziadkowie zadowoleni . Na tym niestety koniec dobrego , bo po występach Tosi musiałam popędzić na wywiadówkę do gimnazjum i tu przestało być różowo . Ciężkie jest życie zbuntowanej nastolatki ... a jej rodziców jeszcze gorsze .
niedziela, 9 stycznia 2011
Wielka orkiestra świątecznej pomocy
Muszę dziś wspomnieć o tym , o czym wszyscy i tak wiedzą :) Kolejny finał ... kiedyś zdarzało mi się brać czynny udział, w czasach szkoły średniej byłam wolontariuszem , ale wtedy jeszcze nie wiedziałam ,że kiedyś i ja skorzystam z pomocy . Dziś już mój udział ogranicza się do wpłaty pieniążków , ale zawsze będę doceniać to ,że to właśnie dzięki sprzętowi zakupionemu przez WOŚP moja mała córcia tak szybko dostała swoje "trzecie ucho" i dzisiaj mogę się cieszyć każdym jej nowym słowem :) .
wtorek, 4 stycznia 2011
Efekt siedzenia w domu spowodowanego chorobą ;)
W związku z tym ,że przez chorobę o której wspomniałam wcześniej oprócz krótkiej drogi do przedszkola nigdzie się nie ruszam to mam te parę godzin codziennie wolnego czasu i sobie coś tam tworzę . Wczoraj padło na sklepową skrzynkę po owocach , która przytaszczona kiedyś z zakupami leżała sobie spokojnie w przedpokoju . Początkowo miałam ją wyrzucić , ale jakoś tak zwlekałam i wczoraj po małym liftingu została pojemnikiem na walające się wszędzie gazetki ... chyba wyszła całkiem fajna :)
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Trudny początek...
Niestety dość kiepsko zaczęła się dla mnie nowy rok . M już w pracy , dziewczyny też wdrożone do obowiązków szkolno -przedszkolnych , a ja zdycham ... już od prawie półtora tygodnia ciągle coś mi dolega . Zaczęło się od kataru (M mówi ,że to wina mycia okien ;) ) myslałam ,że przejdzie , ale niestety doszło bolące gardło i ucho ... już już myslałam ,że przejdzie a wczoraj doszedł jeszcze kaszel i okrutna chrypa ( można by pomyśleć ,że przeholowałam z trunkami w sylwestrową noc ) . Leczę się domowymi sposobami , ale jak tak dalej pójdzie to chyba wyląduje u lekarza , choć bronię się przed tym rękami i nogami chyba z powodu wrodzonej niechęci do wszelkich leczących .
Subskrybuj:
Posty (Atom)