Kilka dni temu udało mi się upolować materiał idealny na narzutę do łóżka w pokoju Tosi . Choć pokój i łózko ma już od dawna to jak do tej pory za narzutę służył nam kolorowy , polarowy kocyk , a ja szukałam odpowiedniego materiału . Kiedy znalazłam ... zakupiłam , przytaszczyłam do domu i odrazu zabrałam się do szycia . Postanowiłam ,że ów polarkowy koc wykorzystam jako wypełnienie do narzuty , żeby była grubsza . Docięłam , pofastrygowałam i zasiadłam do maszyny . I tu własnie zaczął się bunt . Moje maszyna za żadne skarby nie chciała mi szyć . Zaczęło się ustawianie , kombinowanie przeróżne zmiany ustawień i nic ! Wkurzyłam się tak ,że rzuciłam w kąt to całe przedsięwzięcie . Kolejny dzień to nowe próby , nowe ataki szału i znów cudo w kącie ... postanowiłam ,że trudno odpuszczam . Znowu trochę odleżała i w końcu moja mama powiedziała mi ... ręcznie to szyj... i choć początkowo wydało mi się to szaleństwem , narzuta duża nie jest ale jednak ... zawziełam i przedstawiam efekty :D





Przy okazji pochwale się podusią która bardzo mi kolorystycznie pasuje , a która nabyłam ostatnio w lumpie za całe 2 złote ( piękna szydełkowa robota ) .
W związku z tym ,że trochę przesadziłam z ilością zakupionego materiału powstały jeszcze zasłonki do kompletu :)
Na koniec już tak bardziej związana z dzisiejszym dniem dekoracja ....
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Waszą obecność i dowody na nią w postaci przemiłych komentarzy :D
Buziaki dla wszystkich !!!