Obserwatorzy

poniedziałek, 28 lutego 2011

Dzień pełen wrażeń ....

Dość intensywnie rozpoczął nam się tydzień , od rana jakoś tak w biegu .Najpierw rano Maluch do przedszkola , potem zakupy , szybki obiad i znowu do przedszkola , a o 14 udałyśmy się z Tosią na dworzec kolejowy i wyruszyłyśmy w krótką , ale ważna podróż . Dziś Tosia brała udział a ćwiczeniach studenckich :) . chyba mało kto ma takie doświadczenia ,żeby wprost z grupy przedszkolnej 3-latków trafić do studentów ;) . Prawda jest taka ,że mama bardziej się denerwowała tym jak będzie niż córka ( dlatego ostatecznie wysłałam tatę hehehe ) , miałam stracha ,że się speszy , odmówi wszelkiej współpracy wśród tylu obcych ludzi i ,że żadnej siłą nie zmusimy jej do jakiegokolwiek ruchu . Okazało się jednak ,że moja córcia ( ale dumna jestem ) w ogóle nie przejęła się wszechobecnymi podglądaczami - studentkami i po prostu zaliczyła takie zajęcia jak zwykle . Wszystko to działo się w ramach rehabilitacji mowy Tosieńki , a studentki to były przyszłe surdologopedki . Podobno nie wszystkie panie wierzyły ,że niesłyszące dziecko można nauczyć mówić , ale chyba po dzisiejszych zajęciach nabrały wiary ,że w dzisiejszych czasach dzięki odpowiedniemu sprzętowi , a przede wszystkim  zaangażowaniu wielu osób ( naszych rehabilitantek ,przedszkolanek i nas samych rodziców ) można sprawić ,że słowo mama , tata i wiele , wiele innych to nic niezwykłego w ustach niesłyszących maluchów ... choć ja do końca życia nie zapomnę chwili kiedy po raz pierwszy Tosia powiedziała MAMA , wylałam wtedy morze łez ... szczęścia oczywiście :)

czwartek, 24 lutego 2011

Stół z powyłamywanymi nogami ;)

A tak naprawdę to nogi ma ucięte :) skrócone o połowę .W naszym poprzednim mieszkaniu był stołem kuchennym przy którym , wtedy jeszcze w trójkę lubiliśmy usiąść wieczorem i porozmawiać o tym co działo się w ciągu całego dnia . Potem się przeprowadziliśmy i stół też przywędrował z nami , ale ,że nasza obecna kuchnia jest innego kształtu jakoś gabarytowo nie pasował . Kupiliśmy mniejszy , a ten stary wylądował w piwnicy na prawie 4 lata . Kilka dni temu naszła mnie "wena twórcza" i sobie o nim przypomniałam , przytargałam na górę do mieszkania , poprosiłam Pana Męża , żeby nóżki skrócił , pędzel trochę farby i mamy nowy stolik kawowy :)




 Przed malowaniem wyglądał tak :



Nie jest może jakiś wyjątkowy i superowy , ale zawsze to nowy mebel w pokoju , a ja bardzo lubię zmiany :)

środa, 23 lutego 2011

Znikające posty ....

Wysnułam prosty wniosek , chyba jednak nie powinnam była pisać tego poprzedniego , którego już nie ma :) , zniknął i to bynajmniej nie sam od siebie ... w tej chwili to się cieszę ,ze na tym jednym się skończyło ... tak to jest kiedy się zostawia przed kompem ciekawskie , wszędobylskie i dość inteligentne 4-letnie dziecko :) Trafiła akurat w "usuń na zawsze " i tak jej się spodobało ,że miała ochotę klikać dalej ...o mały włos i miałabym czyściutkie konto .

A to właśnie Mały winowajca :) Pozdrawiam serdecznie :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

Bardzooooo pracowity dzień ;)

Maluch jednak do przedszkola nie poszedł , dziękujemy za życzenia zdrówka i trzymanie kciuków :) , niestety jednak mimo wszystko do katarku dołączył kaszel i byłyśmy dziś uziemione . Całe szczęście Tosia sama się dziś zajęła sobą dziadka jedynie angażując do zabawy i ja mogłam sobie poszaleć :D
Na pierwszy ogień poszła drewniana bransoletka która już od jakiegoś czasu czekała na obróbkę :




Kiedy sobie wysychała , ja się zabrałam za drewniane kule (moja Marta twierdzi ,że jak bombki choinkowe wyglądają ) , ale co tam wiszą jako ozdoba :

Kiedy kuleczki skończyłam uznałam ,że ciągle mam niedosyt i udałam się do piwnicy pomyszkować i tam znalazłam staruteńką , do niczego nie potrzebną deskę i tak zrodził się pomysł na wieszak do przedpokoju :) fotki wrzucam czarno-białe , bo wtedy ta koszmarna drewniana ściana zdecydowanie mniej straszy :






I tym wieszakiem zakończyłam dzisiejszy dzień :) .

Pozdrawiam serdecznie :)

niedziela, 20 lutego 2011

Taki sobie kwietnik ...

Nabyłam go sobie w drodze licytacji na allegro , jakoś tak mi się zamarzył , choć od początku wiedziałam ,że raczej nie będzie służył jako "noga " dla roślinki , wpakowałam tam świeczki na które ostatnimi czasy mam jakąś manię , sterczą u mnie w każdym wolnym miejscu :) .Kwietnik przeszedł oczywiście małą przemianę , ale za nim to nastąpiło wyglądał tak :


 a obecnie prezentuje się następująco :


I jeszcze świeczki :




A tak z innej "beczki" to moja Tosia dostała wczoraj kataru i niestety jutrzejsze wyjście do przedszkola stoi pod znakiem zapytania , czego mój Maluch nie chce przyjąć za bardzo do wiadomości , wiec potrzymajcie kciuki ,żeby tylko na tym katarku się skończyło :)

czwartek, 17 lutego 2011

Do przodu zegar mknie ....

Wygrzebany gdzieś z piwnicznych czeluści stary zegar należący do mojej nieżyjącej już babci , antyk to to nie jest , ale swoje lata ma . Fajnie byłoby gdyby rzeczywiście mknął do przodu jak w tytule , ale póki co niestety się zatrzymał , bo nie ma do niego klucza i w żaden sposób nie można go nakręcić . Ale nie daje za wygraną , myszkując na pchlich targach natykam się na różne klucze do zegarów , na ten właściwy nie trafiłam , ale nie tracę nadziei . Jestem pewna ,że jeszcze kiedyś usłyszę bim , bam o każdej pełnej godzinie :)

środa, 16 lutego 2011

I znowu urodziny :)...

Tym razem zostałam poproszona o jakiś drobiazg dla nieco starszej Pani która bardzo lubi wszelkie hande made , padło na chustecznik . Choć nie ukrywam ,że pędzle nadal mają" zęby" to wzięłam się wczoraj do roboty , bo w końcu obiecałam , a i tak zwlekałam już od tygodnia . Miało być prosto i skromnie i chyba mi się udało , w każdym razie zamawiającej się podobał (ale to moja mama wiec co miała powiedzieć ;) ) , a co do przyszłej właścicielki to dowiem się za kilka dni .
A chustecznik prezentuję się tak :




Na koniec chciałbym podziękować wszystkim za komentarze jakie zostawiacie pod moimi postami , to strasznie miłe i budujące wiedzieć ,że komuś się chce i czytać i oglądać .
Dziękuję Dziewczyny i pozdrawiam cieplutko :)

wtorek, 15 lutego 2011

Dzień ....

Siedzę sobie przy, gorącej małej kawce i zastanawiam się co zrobić z tak...hm... dobrze? nie , raczej wcześnie rozpoczętym dniem . Pobudka o 6 rano to nie jest to co lubię najbardziej , ale niestety mus to mus . Marta na 7 do szkoła , a Tosia postanowiła dzielnie dotrzymać nam towarzystwa z rana . Teraz jestem już po krótkim spacerze do przedszkola , za oknem piękne słońce i przyjemny mrozik , a ja nie wiem co z sobą zrobić . Wena twórcza odpłynęła , pędzle gryzą , do maszyny czuję wstręt .... kiepsko , kiepsko Drogie Panie :) .
A tak na pociechę kupiłam sobie taka fajną doniczkę dla mojego ulubionego kaktusa :)

Miłego dnia dla wszystkich !

piątek, 11 lutego 2011

Mam i ja ...

Moje własne pele mele :) wymarzone i wyczekane ... Już dawno takie chciałam mieć , wędrując po różnych blogach patrzyłam na to cudo i w końcu  stało się obiektem mojego pożądania ;) . Zbierałam wszystkie materiały kombinując jakie będą mi najbardziej potrzebna i w końcu dziś zebrałam wszystko i od rana wzięłam się do pracy , chwile temu skończyłam i od razu się chwalę ;) ...






Jedyne co mnie razi i bardzo przeszkadza to drewniana ściana w przedpokoju gdzie powiesiłam moją tablicę , ale cóż jeszcze jakiś czas muszę ja znosić , gdyż przedpokój ciągle jeszcze przed remontem . A tak na deser wklejam zdjęcie mojej Księżniczki z bardzo udanego balu przedszkolnego o którym już wspominałam :)

czwartek, 10 lutego 2011

Wszystkiemu winna skrzynka ...

Skrzynka po winie tak konkretnie , stała sobie już od jakiegoś czasu w różnych miejscach taka , jaką jakiś (chyba?) stolarz ją zrobił tzn. stan surowe drewno . Czasem były w niej świece , podczas świąt był mini stroik (nawet go tu pokazywałam ) , a dziś wreszcie doczekała się nowej "szaty".





Sukienka na jutrzejszy Bal Księżniczek też gotowa wisi sobie i czeka :)
Mimo ostatniego lenistwa co nieco udało się skończyć :)

środa, 9 lutego 2011

Nic się nie dzieje ....

Niestety , ogarnęła mnie jakaś kompletna nie moc twórcza ... nic nie robię prócz tego co trzeba , a wiadomo trzeba to tylko ugotować , wyprać , posprzątać , Tosie do przedszkola odstawić . W piątek bal księżniczek , a mnie nawet do przygotowania sukienki brak chęci ... na dodatek jeszcze Marta w sobotę urządza imprezę z okazji 14 urodzin i zejdzie się stadko gimnazjalistek ... ech a mi się tak nie chce niczego szykować . Dobrze ,że chociaż w głowie kiełkują mi różne pomysły , zawsze jest szansa ,że nie moc minie i wrócę na te właściwe tory .

Pozdrowienia dla wszystkich !

środa, 2 lutego 2011

Musujące kulki do kąpieli...

Dziś zabawiłam się w , no właśnie jak to nazwać ? Może w wytwórcę kosmetyków ? W każdym razie efekt jest , w łazience ładnie pachnie, nie mam jeszcze tylko żadnych wiadomości na temat efektów bądź skutków używania tych kuleczek .Kiedyś bardzo podobne kupowałam w takim specjalistycznym sklepie , ale niestety nie pamiętam jak się nazywał , tamte kupowane były super ,świetnie nawilżały skórę i relaksowały .



Gdyby ktoś miał ochotę takie sobie zrobić to TUTAJ można zobaczyć jak je zrobić krok po kroku .
Pozdrawiam !

wtorek, 1 lutego 2011

Mamo uszyj mi prezent na urodziny koleżanki .....

Taki tekst usłyszałam wczoraj od  mojej Marty , no to pytam " a dlaczego mam szyć ? Nie możesz kupić jakiegoś prezentu ? . Wiesz jak jest koleżanka króliczki lubi , to uszyj ... odmówiłam ... w końcu moje doświadczenie w tej materii jest raczej znikome , jeden uszyty królik i to nie szczególnie piękny to cały mój dorobek .Przespałam się jednak z tematem i rano wylądowałam w sklepie z materiałami i zakupiłam co trzeba i jest gotowy ... przedstawiam Panią Napoleonkę ( obie z Martą uznałyśmy ,że ten kapelusz to ma jakiś taki jak Napoleon ;) )






Całą rodzinkę obleciałam z prośbą o ocenę ,czy aby na pewno moje dzieło nadaję się na prezent i chóralnie orzekli ,że tak , mam tylko nadzieję ,że to nie dlatego , że nikt nie chciał zrobić  mi przykrości :) . A Wy jak myślicie ?