Choć za oknem coraz chłodniej to mój dzisiejszy post wcale nie będzie o nadchodzącej zimie. Dziś chcę napisać o tym jak ja jestem skonstruowana ;). Podczas gdy chyba przeważająca większość ludzi ma tak ,że ciepło ucieka im głową i stąd potrzeba noszenia czapki zimą, ja już kilka lat temu stwierdziłam, że u mnie ta wypuszczająca ciepło częścią ciała jest szyja. Od zawsze, od kiedy sięgam pamięcią to szal był u mnie tym co zimą najważniejsze ... mogłabym mieć wielgachną, ciepła czapę i jeśli jestem choćby z odrobinkę odsłoniętą szyją to jestem okrutnie marznąca. Wystarczy mi jednak gruby cieplutki szalik i czapka może zostać w domu :) ( przezornie jednak zazwyczaj noszę ;) ). Latem z kolei mam tak, że absolutnie nic nie może sięgać do mojej szyi , uwielbiam wtedy wszelkie bluzki "z dekoltem do pępka" bo w takich jest mi chłodniej.
Kiedy tylko nadchodzą pierwsze chłody za zaczynam z uporem maniaka polować na chusty i szaliki :) Chciałabym dziś pochwalić się najnowszym szalikiem-kominem który właśnie sobie własnoręcznie wydziergałam :)
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze pod moim poprzednim postem :) wszystkie przeczytałam i zrobiło mi się niesamowicie miło, że zaglądacie i chyba zaglądać nadal chcecie , właśnie dlatego zostaję jeszcze :)
Pozdrawiam serdecznie !!!!
Buziaki !!!!