Obserwatorzy

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Nowości po weekendzie ...

Było wyjątkowo pracowicie :) Już od jakiegoś czasu chodziła za mną tablica kuchenna , kilka ładnych nawet znalazłam , ale jakoś ceny skutecznie mnie odstraszały , aż w końcu postanowiłam uruchomić nieco wyobraźnie i przytaszczyłam z piwnicy stara tablicę mojej Marty . I właśnie zamierzam zaprezentować dziś skończoną tablicę kuchenną :
 Tak wyglądała przyniesiona prosto z piwnicy :


Teraz kolejne etapy pracy :





No i tadam efekt końcowy w miejscu docelowym :)




Uszyłam sobie też dzisiaj tak na deser ptaszka :)




Pozdrawiam serdecznie !

piątek, 28 stycznia 2011

Decu ....

Dzisiaj mam ochotę wrzucić parę fotek tego co udało mi się dokonać w dziedzinie decu :) . Całkiem sporo swego czasu tego narobiłam , ale co ładniejsze prace się rozeszły , a z niektórych nie jestem jakoś szczególnie dumna , pokażę tylko te ulubione :









poniedziałek, 24 stycznia 2011

Coś z desek....

Właściwie to nawet nie bardzo wiem jak to coś nazwać , ale mnie się podoba :) . Kiedy wymienialiśmy okna w domu w pokoju mojej starszej córci Marty pod oknem została tak goła ściana która nieciekawie wyglądała , ale w związku z tym ,że planowaliśmy remont to zakryliśmy ją czasowo takimi deseczkami . Jakiś czas temu remont zakończony , dziura załatana a deseczki zostały . Miały wylądować na śmietniku , ale jakoś tak przechowałam i kilka dni temu narodziła się koncepcja co z nimi zrobić . Wstałam dziś pełna energii ( sama nie wiem skąd się wzięła po trzech nocnych pobudkach na gilu , gilu) i poczyniłam od rana takie oto coś :)
Zaczęłam od malowania desek bo były z surowego drzewa , potem powstały serduszka :

I dalej już z górki powiesiłam co mi fantazja pod powiedziała :





Pochwalę się jeszcze na koniec ostatnimi zakupami :
Pozdrawiam !

niedziela, 23 stycznia 2011

Efekt siedzenia w domu spowodowanego chorobą ;) część 2

Tym razem niestety nie moją chorobą .Chora jest Tosia , najpierw przyplątał się jakiś wirus a co za tym idzie gorączka , katar i kaszel , dziś został już właściwie kaszel i trochę kataru , ale za to efektem gorączki jest paskudna olbrzymia opryszczka która ulokowała się dookoła ust i noska Tośki i wygląda koszmarnie ... więc ,żeby nie straszyć na ulicy zostałyśmy póki co w domu i chyba obie mam już tego dosyć serdecznie .Zresztą to nie jedyny na dziś problem ... dobija mnie już od dłuższego czasu alergia malucha ,a konkretnie AZS , wypróbowałyśmy już z pomocą naszego Pana Doktora wszystkie dostępne leki na to paskudztwo i efekt jest taki ,że Tosia jest uczulona na 3/4 z nich , a te które nam zostały i po których wygląda jako tako (bo dobrze nigdy jeszcze nie było) to tzw. leki starej generacji które maja mnóstwo skutków ubocznych , między innymi upośledzają centralny układ nerwowy , uszkadzają wątrobę i co za tym idzie nie mogą być stosowane długo .Nie mam już pomysłu co robić , wizyta u Pana Doktora w piątek dopiero , a nasza wysypka sięgnęła zenitu , właściwie jeszcze tylko buzia wygląda dobrze ( gdyby zniknęła tak paskudna oprycha ) .Tym o to sposobem nasze noce od jakiegoś czasu kiepskie są , Tosia drzemie , a my z  Panem Mężem na zmianę albo wspólnymi siłami musimy drapać coraz to inne części ciała .... Niestety , niestety Pan Mąż dziś rano spakował walizki i zostawił mnie samą z drapaniem ( żeby nie było nie porozumień spieszę tłumaczyć ,że wyjechał na szkolenie na cały tydzień)...już dziś wyciągnęłam sobie farbę do włosów i nie zawaham się jej użyć , bo coś czuję ,że do piątku przybędzie mi siwych włosów . Dobra ... dość marudzenia teraz wkleję fotki tego co udało mi się stworzyć , bo w końcu o tym miała byc notka :) .


Powłoczki na poduszki uszyłam sobie z bieżnika zakupionego za parę złotych w lumpeksie , miał byc ozdoba stołu w jadalni , ale w końcu zdecydowałam ,że bieżników mam kilka , a poduszki totalnie już mi się opatrzyły ... wcześniej wyglądały tak :

Na koniec jeszcze wianek lawendowy , do którego tak na prędce uszyłam dwa serduszka

Muszę to napisać ... przepraszam za jakość zdjęć ... przyznaję się fotograf ze mnie żaden !!!

A teraz życzę miłej niedzieli i pozdrawiam serdecznie :) !

poniedziałek, 17 stycznia 2011

To co lubię najbardziej ...

Zakochałam się juz jakiś czas temu w drewnianych  świecznikach , małych , dużych , pojedynczych i złożonych , szukam wszędzie i kupuje jak tylko wpadnie mi w oko , a potem zabieram się za malowanie . Trochę ich już uzbierałam i dziś pokażę w wersji przed ...

A tutaj już po metamorfozie ....

Mam ich znacznie więcej i ciągle nowe przybywają , ale jakoś jeszcze nie udało mi się wszystkich obfocić :).
Zazwyczaj szukam okazów na targach staroci , ale nie wiem jak u Was , ale tam gdzie ja bywam to jest ich jak na lekarstwo , dobrze ,że jest allegro .

A tak po za dzisiejszym tematem przewodnim , to rozpoczęły się ferie , piękną słoneczną pogodą , a my z Tosią w domku bo moje Słoneczko niestety się rozchorowało i chyba jutro będziemy zmuszone pójść do lekarza .
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających :)

czwartek, 13 stycznia 2011

Trochę za wcześnie ....

Wszystko to jednak dlatego ,że od poniedziałku zaczynają się u nas ferie . Wczoraj odbyły się więc występy przedszkolne z okazji Dnia babci i dziadka . Moja mała dziewczynka pierwszy raz wystąpiła na dużej scenie :). Jakość zdjęć niestety nie najlepsza , ale dumna mama jakoś ze wzruszenia chyba, nie mogła się skupić na fotografowaniu


Moja księżniczka to oczywiście harfistka. Występy bardzo udane , babcie i dziadkowie zadowoleni . Na tym niestety koniec dobrego , bo po występach Tosi musiałam popędzić na wywiadówkę do gimnazjum i tu przestało być różowo . Ciężkie jest życie zbuntowanej nastolatki ... a jej rodziców jeszcze gorsze . 

niedziela, 9 stycznia 2011

Wielka orkiestra świątecznej pomocy

Muszę dziś wspomnieć o tym , o czym wszyscy i tak wiedzą :) Kolejny finał ... kiedyś zdarzało mi się brać czynny udział, w czasach szkoły średniej byłam wolontariuszem , ale wtedy jeszcze nie wiedziałam ,że kiedyś i ja skorzystam z pomocy . Dziś już mój udział ogranicza się do wpłaty pieniążków , ale zawsze będę doceniać to ,że to właśnie dzięki sprzętowi zakupionemu przez WOŚP moja mała córcia tak szybko dostała swoje "trzecie ucho" i dzisiaj mogę się cieszyć każdym jej nowym słowem :) .

wtorek, 4 stycznia 2011

Efekt siedzenia w domu spowodowanego chorobą ;)

W związku z tym ,że przez chorobę o której wspomniałam wcześniej oprócz krótkiej drogi do przedszkola nigdzie się nie ruszam to mam te parę godzin codziennie wolnego czasu i sobie coś tam tworzę . Wczoraj padło na sklepową skrzynkę po owocach , która przytaszczona kiedyś z zakupami leżała sobie spokojnie w przedpokoju . Początkowo miałam ją wyrzucić , ale jakoś tak zwlekałam i wczoraj po małym liftingu została pojemnikiem na walające się wszędzie gazetki ... chyba wyszła całkiem fajna :)




poniedziałek, 3 stycznia 2011

Trudny początek...

Niestety dość kiepsko zaczęła się dla mnie nowy rok . M już w pracy , dziewczyny też wdrożone do obowiązków szkolno -przedszkolnych , a ja zdycham ... już od prawie półtora tygodnia ciągle coś mi dolega . Zaczęło się od kataru (M mówi ,że to wina mycia okien ;) ) myslałam ,że przejdzie , ale niestety doszło bolące gardło i ucho ... już już myslałam ,że przejdzie a wczoraj doszedł jeszcze kaszel i okrutna chrypa ( można by pomyśleć ,że przeholowałam z trunkami w sylwestrową noc ) . Leczę się domowymi sposobami , ale jak tak dalej pójdzie to chyba wyląduje u lekarza , choć bronię się przed tym rękami i nogami chyba z powodu wrodzonej niechęci do wszelkich leczących .